Gazeta Wyborcza PRZEPRASZA Lech Poznań
Cieszymy się bardzo widząc, że dobra zmiana dociera już także do redakcji „Gazety Wyborczej”. Trudno w to uwierzyć, ale na łamach tabloidu Adama Michnika zaczynają pojawiać się pierwsze prawdziwe informacje. Oczywiście nie są one wynikiem „pracy dziennikarskiej”, aż tak się jeszcze w „Wyborczej” nie zmieniło, ale jest to efektem tego, że sądy zaczynają dyktować „Gazecie Wyborczej” treści sprostowań, jakie musi ona opublikować na swoich łamach. Po pięciu latach zakończył się proces, wytoczony „Gazecie Wyborczej” w związku z jej nieprawdziwymi publikacjami dotyczącymi kibiców Lecha Poznań. Klub z Poznania zakwestionował też fragment felietonu niejakiego Rafała Steca: "Szefowie aktualnego mistrza Polski nie tylko tolerują na stadionie, ale świadomie współpracują z kryminalistami".
I w związku właśnie z tymi słowami zapadł wyrok na mocy którego Gazeta Wyborcza musi opublikować na swoich stronach przeprosiny o treści :
Przypomnijmy w tym miejscu, że artykuły publikowane w „Wyborczej” nie ukazały się
przypadkowo, a miały być przygotowaniem medialnym do
wielkiej prowokacji urządzonej przez służby policyjne podlegające Platformie Obywatelskiej, w wyniku której spacyfikowano i aresztowano kilkuset niewinnych ludzi, których jedynym przestępstwem było to, że spokojnie szli sobie, żeby kibicować swojej drużynie, a zostali otoczeni, napadnięci, pobici, słowem spacyfikowani przez siły prewencji policyjnej, nie różniące się znacznie od zomowców ze stanu wojennego.
Akcja „Widelec” jest dzisiaj omawiana jako przejaw niedopuszczalnego wykorzystywania służb policyjnych przeciwko ludziom, nie podzielającym poglądów władzy, a
żurnaliści „Gazety Wyborczej” – podzielający poglądy ówczesnej władzy – nie widzieli w tym zagrożenia dla demokracji ale jeszcze podgrzewali atmosferę, żeby policyjnymi siłami niszczyć opozycję polityczną.
Przed prawie czterema laty, gdy już prawie nikt w Polsce nie wierzył w opowieści o straszliwych kibicach, propagandziści Michnika musieli szybciutko wymyślić
innego publicznego wroga. Zaczęli wówczas swoimi publikacjami
gnębić administratorów i właścicieli kamienic, których jedynym przestępstwem było to, że oczekiwali od lokatorów by ci za swoje mieszkania płacili kilkuzłotowe czynsze, a także opłaty za śmieci, wodę gaz i prąd.
Kampania oszczerstw i nienawiści rozpętana przez żurnalistę poznańskiego tabloidu Piotra Żytnickiego roztoczyła tak szerokie kręgi, że doszło nawet do przegłosowania populistycznej poprawki w parlamencie, na mocy której
właściciel mieszkania ma obowiązek płacić za wodę, ciepło, gaz i śmieci lokatora, bo jeśli lokator nie płaci i ktoś lokatorowi media odłączy, to prokuratura ma obowiązek skazać właściciela mieszkania za takie przestępstwo – nie płacenie rachunków za lokatora – i to w trybie przyspieszonym.
Paranoja paranoją, a prawda prawdą. Kolejne procesy wytaczane są
nieuczciwemu dziennikarzowi Piotrowi Żytnickiemu, a on żebrze podczas rozpraw, by go nie skazywać, bo
on sam dobrowolnie przeprosi na łamach „Gazety Wyborczej” pomawiane przez siebie osoby i jeszcze na dokładkę przeprowadzi z nimi autoryzowane wywiady. Tak było na przykład podczas sprawy jaką wytoczył mu spotwarzony przez niego wielokrotnie właściciel kamienicy przy ul. Niegolewskich i ul. Stolarskiej
Grzegorz Liberkowski. Obietnice składane przez Żytnickiego są warte tyle co papier na jakim drukowany jest lokalny szmatławiec i nikt nie chce w żadne układy z Żytnickim wchodzić,
będą więc zapadały kolejne wyroki sądowe i w „Gazecie Wyborczej” będą drukowane kolejne sprostowania. Nigdy nie wierzyliśmy, że za nieuczciwymi, pogardliwymi, kłamliwymi publikacjami
Piotra Żytnickiego dotyczącymi tzw. „czyścicieli kamienic” nie stały żadne przesłanki, poza
chęcią zdobycia sławy oraz dodatkowych wierszówek. Ostatnio docierają do nas jednak głosy o tym, że
nie docenialiśmy Piotra Żytnickiego, a sława oraz wierszówka to dla niego stanowczo za mało. Piotr Żytnicki jawić się nam zaczyna nie tylko jako nieuczciwy dziennikarzyna, szczujący na siebie ludzi, nienawidzący Poznania i poznaniaków oraz demolujący wizerunek naszego miasta. Okazuje się on całkiem
sprawnym menagerem rodzinnego biznesu.
Od kilku tygodni trafiają do nas pogłoski, jakoby
Piotr Żytnicki miał bardzo poważny interes w tym by budować ścianę nienawiści wobec właścicieli mieszkań i kamienic. Nie robił tego bezinteresownie. Podobno jednym z czołowych anarchistów okupujących budynek przy ul. Paderewskiego i angażującym się w inne działania zmierzające do wyłudzenia haraczy od właścicieli mieszkań i kamienic, a co więcej czynnie biorącym udział w negocjacjach z właścicielami, których wynikiem było wypłacanie haraczy był…
brat Piotra Żytnickiego czynnie zaangażowany w ruch anarchistyczny. Mówi się na mieście, że ów
brat osobiście negocjował wypłacenie haraczu w wysokości 125 tysięcy złotych.Nie udało nam się potwierdzić tej informacji w sposób pewny, ale uznaliśmy że jest ona tak istotna, że powinna dotrzeć do opinii publicznej. Zastosowaliśmy się do
METODY DZIENNIKARSKIEJ, o której w sądzie szeroko opowiadał Piotr Żytnicki. Pasożytnicki wyjaśniał, że jeśli ktoś opowiadał mu jakąś niesamowitą historię, to Piotrula nie widział żadnej potrzeby, żeby zweryfikować jej prawdziwość, uważał natomiast, że jego obowiązkiem jest natychmiastowe wydrukowanie tej historii na łamach ogólnopolskiej gazety, bo skoro jakiś człowiek tak mu mówi, to przecież nie ma powodów żeby człowiekowi nie wierzyć. Wydawało nam się to mało odpowiedzialne podejście, ale skoro sam
Piotr Żytnicki zaleca stosowanie takiej metody dziennikarskiej, to pewnie zachwycony będzie zastosowaniem jej wobec swojej osoby. Nam historię o tym, że
brat Piotra Żytnickiego jest jednym z czołowych zakamuflowanych anarchistów i uczestniczył w wyłudzaniu haraczy od właścicieli mieszkań i kamienic - opowiedział
człowiek związany z poznańskim rynkiem medialnym, którego rzetelność jest stukrotnie wyższa niż informatorów Piotra Żytnickiego. Nie publikujemy tego również w ogólnopolskich mediach ale na naszym skromnym blogu więc nie będzie to zastosowanie w pełni
„metody dziennikarskiej Piotra Żytnickiego”, a jedynie namiastka, ale cóż, gdzież nam konkurować z gwiazdą poznańskiego tabloidu.
Co do
„brata Piotra Żytnickiego” to mamy tez pewne konkretne podejrzenia. Poznańscy anarchiści posługują się bowiem z reguły swoimi pełnymi imionami, nazwiskami i do tego jeszcze pseudonimami. Mamy więc
Tomasz „Matoł” Matysiak, Katarzyna „ Mop” Czarnota, Grzegorz „Patyczak” Kmita. Jest jednak jeden młody anarchista, który nigdy nie podał do publicznej wiadomości swojego nazwiska. Sami wielokrotnie apelowaliśmy o jego ujawnienie, zwłaszcza że publicznie obrażał ludzi posługując się ich nazwiskami, sam zaś pozostawał anonimowym
„Anarchistą Bartkiem”. Poznańskie media nigdy nie chciały podjąć tego wątku i nawet podczas spotkań, na antenie WTK występował szanowano prawo tego człowieka – biorącego czynny udział w debacie publicznej – do zachowania anonimowości.
„Anarchista Bartek” jest odważny jak
Stefek Burczymucha i obawia się, że o jego wybrykach dowiedzą się rodzice i cofną swoje dofinansowanie każąc synkowi zabrać się do roboty zamiast organizować rozróby.
Z głosów jakie do nas docierają wynika, że w społeczności anarchistów jest więcej takich anonimowych
DZIAŁACZY a wśród nich właśnie tajemniczy
BRAT . Dane tego osobnika są ściśle ukrywaną tajemnicą, jak i tajemnicą poliszynela jest to, że chodzi tu prawdopodobnie o brata –
dziennikarza „Gazety Wyborczej” Piotra Żytnickiego – który poprzez swoje publikacje na łamach lokalnego tabloidu napędzał biznes wyłudzania haraczy od właścicieli mieszkań i kamienic, którzy
pragnęli uniknąć internetowego hejtu z Czerskiej i płacili za to kancelarii mecenas Agnieszce Rybak-Starczak, Wielkopolskiemu Stowarzyszeniu Lokatorów Anastazji Molgi czy anarchiście Bartkowi. Piotr Żytnicki należy do grona
stałych czytelników naszego bloga, niejednokrotnie wdaje się z nami też w polemiki, jeśli więc mylimy się co do tego, że
tajemniczym anarchistą w grupie negocjatorów w/s zwolnienia z okupacji budynków przy Paderewskiego był jego brat to zapraszamy do napisania sprostowania, a my w przeciwieństwie do
„Gazety Wyborczej” drukujemy opinie ludzi, którzy się z nami nie zgadzają nie czekając na wyroki sądowe.
Piszcie do nas na : zlylokator@gmail.com
Informacja: Zły Lokator nie posiada poglądów politycznych.Zły Lokator stoi na straży świętego prawa własności. Zawsze.Facebook : Zły Lokator PoznańTo nasza siła nie nasza słabość.Uczciwi urzędnicy miejscy i mieszkańcy Poznania! Stronawww.zlylokator.eu powstała właśnie dla Was! Informujcie anonimowoZłego Lokatora o patologii zżerającej nasz Poznań, o raku który toczyto miasto o łapówkach i nieprawidłowości wszelkiej maści. Dyskrecjagwarantowana. kontakt: zlylokator@gmail.com