Wówczas jednak ci
jedynie słuszni „lokatorzy” organizowali blokady i okupację kamienicy żądając ogromnych haraczy za to, że zwolnią zajmowane mieszkania. Proceder ten organizowany był przez Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów („WSL – Wymuszenia Szantaże Lewizny”), w akcjach uczestniczyły bojówki anarchistyczne, lokalny tabloid (Gazeta Wyborcza) z rzetelnością godną gadzinówki opisywał to jako
„samoobronę lokatorską”, natomiast adwokatka tej – jak piszą niektórzy – Poznańskiej Mafii Lokatorskiej, mec.
Agnieszka Rybak - Starczak stosowała wybiegi i kruczki prawne, które sprawiały, że
procedura legalnego wyeksmitowania nieuczciwego okupanta trwałaby pewnie z 10 lat. Większość właścicieli kamienic ulegała temu szantażowi i po cichu, za pośrednictwem swoich prawników, w zaciszu kancelarii adwokackiej mecenas Rybak-Starczak płaciło grzecznie haracz, o kopertach pieniędzy tam zostawianych pisały już media więc nie będziemy tego powtarzali.
Znaleźli się jednak właściciele, którym naiwnie wydawało się, że żyją w praworządnym kraju i nie będą się godzili na to, by mafia lokatorska ściągała od nich haracze. Za odmowę zapłacenia haraczu właściciele kamienic zostali zniszczeni przez lokalnych żurnalistów, bojówkarzy oraz nieuczciwych lokatorów.
Wielokrotnie pisaliśmy o lokatorach ze Stolarskiej, posiadających wille w Luboniu, Przeźmierowie czy Baranowie, profesorskie pensje, prosperujące firmy, w mieszkaniach komunalnych prowadzący oficjalnie wynajem pokojów dla gości targowych, którzy w mediach przedstawiali się jako biedni lokatorzy, a żadne z lokalnych żurnalistów nigdy nie zajął się tym wątkiem i powtarzał wszystkie ich kłamstwa. Sytuacja taka nie dotyczyła jednak tylko mieszkańców kamienicy przy ul. Stolarskiej. Cieszy nas bardzo, że
żurnalista Piotr Żytnicki dotarł do byłych lokatorów z
ul. Piaskowej i pokazał jak dorobili się oni na opuszczeniu mieszkania lokatorskiego przy ul. Piaskowej.
Mowa o
rodzinie Marii Ławniczak, która wraz z mężem, dwiema córkami i dwójką wnuków mieszkała w kamienicy przy ul. Piaskowej. Nie mamy pod ręką dokumentacji lokatorskiej tego budynku, ale pamiętamy, że mieszkania w tej kamienicy liczyły po około 100 m2, a czynsze kształtowały się na poziomie 1 – 2 złotych za 1 m2, tak więc ponad 100 metrowy apartament tuż przy Starym Rynku, rodzina Ławniczaków zajmowała za około 200 zł miesięcznie. Trudno się dziwić, że gdy nowy właściciel zaczął rozwiązywać te kuriozalne umowy najmu. Bardzo przeciwko temu protestowali, wezwali na pomoc bojówki anarchistyczne, miejscowego żurnalistę, zawiązali Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów, które miało być formalną zasłoną dla wyłudzania haraczy za opuszczanie lokatorskich mieszkań. Pisaliśmy o tym, że z dochodzących do nas pogłosek wynika, że
właściciele kamienicy przy ul. Piaskowej zapłacili za pośrednictwem kancelarii prawnej adwokat Agnieszki Rybak-Starczak kwotę rzędu 500.000 zł, za zwolnienie mieszkań w wymagającej natychmiastowego remontu kamienicy. Nigdy nie potwierdzono oficjalnie tej kwoty, ale
przypadek rodziny Ławniczaków wskazuje, że mogły to być nawet kwoty znacznie większe.
Dwu piętrowy dom Państwa Ławniczak Maria Ławniczak opowiada, że po wyprowadzce z ul. Piaskowej,
dysponowała środkami pieniężnymi, które pozwoliły jej na zburzenie starej altany
i postawienie dwupiętrowego domu, zacytujemy dokładnie, żeby nie było, że manipulujemy –
Starą altanę zburzyliśmy – mówi Piotrowi Żytnickiemu Maria Ławniczak –
postawiliśmy dwupiętrowy domek. Mamy wodę, szambo, ogrzewanie. Na fotografiach towarzyszących artykułowi w „Gazecie Wyborczej” widać ten nowy dom , więc co do tych słów nie ma wątpliwości.
Dalej zaś zaczynają się fantazje, typowe dla lokatorów. Maria Ławniczak opowiada, że zarząd ogródków działkowych zgodził się na wzniesienie przez nią, na jej działce rekreacyjnej dwupiętrowego budynku, podczas gdy prawo przewiduje wznoszenie jedynie liczących najwyżej 35 m2 altanek. Oczywiście żadnych dokumentów na potwierdzenie tego,
że ktokolwiek jej się zgodził na budownictwo mieszkaniowe na ogródku działkowym nie pokazuje, a „dociekliwy” dziennikarz oczywiście nie pyta o takie dokumenty, bo przecież dla „Gazety Wyborczej” prawda nie ma żadnego znaczenia, najważniejsze jest kreowanie konfliktu, a stosuje w tym celu chwyty, jakie są poniżej godności „Faktu” czy „Superekspresu”.
„Budowa pochłonęła kilkadziesiąt tysięcy złotych”. Dalej jest jeszcze ciekawiej, bo
Maria Ławniczak mówi, że budowa dwupiętrowego domu pochłonęła… uwaga, uwaga… kilkadziesiąt tysięcy złotych. Rodzina pani Ławniczak potrafi wznieść dwupiętrowy budynek za pieniądze, za które normalnym ludziom nie udaje się postawić altanki czy wiaty garażowej.
Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak powinien natychmiast skontaktować się z panią Ławniczak i zlecić jej koordynacje budowy 4000 mieszkań komunalnych dla miasta Poznania, kobieta mówi że jest w stanie wznieść budynek za pieniądze, które miasto wykłada na projekty, nadzory i odbiory.
Żurnalista potakuje kobiecie z uznaniem dla jej zaradności, więc kobieta płynie dalej w swej opowieści. Okazuje się,
że to bieda zmusiła ją do zbudowania dwupiętrowego domu, bo zacytujmy, żeby nikt nie zarzucał, że manipulujemy jej wypowiedzią, bo kto nie czyta regularnie „Gazety Wyborczej”, nie uwierzy, że takie bzdury można bezkarnie od lat wypisywać –
Nie byłoby nas stać na kupno czy wynajęcie mieszkania –
tak powody podjęcia decyzji o budowie dwupiętrowego domu na działkach wyjaśnia pani Ławniczak. To wspaniały przykład dla wielu poznańskich lokatorów, których nie stać na płacenie czynszu, niech zbudują sobie dom w otulinie parku miejskiego.
Przykład Ławniczaków jednoznacznie pokazuje że można.
Oczywiście Maria Ławniczak jest na tyle
sprytna, że wie, iż nie powinna się przyznawać, że
dostała kilkadziesiąt tysięcy złotych haraczu od właściciela kamienicy przy ul. Piaskowej. Mówiła że nie stać jej było na płacenie czynszu za wynajęcie mieszkania. Rodzi się więc pytanie
skąd wzięła pieniądze na budowę? Maria Ławniczak wyjaśnia enigmatycznie – rodzina musiała się zapożyczyć. Bardzo
jesteśmy ciekawi jaki to bank dał pożyczkę rodzinie Ławniczaków i jak wykazywali swoją zdolność do spłacenia tej pożyczki.
Przypuszczamy że nie ma takiego banku, zapewne była to pożyczka prywatna, ciekawi nas bardzo czy była ona zgłoszona w urzędzie skarbowym, a przede wszystkim jak rodzina Ławniczaków ją spłaca, skoro nie stać ich nawet było na zapłacenie czynszu najmu.
Tajemniczymi pożyczkami rodziny Ławniczaków powinien zająć się Urząd Skarbowy, tyle że Ławniczakowa nie wspomina o tym, żeby była w swoim domu na działkach zameldowana, więc bardzo prawdopodobne, że mieszkając we własnym domu, formalnie ma statut bezdomnej i dla urzędu skarbowego jest nie do namierzenia.
No i na deser – bo dawno nie pisaliśmy o naszym ulubieńcu
Pawle Łukaszewskim, szeryfie z nadzoru budowlanego –
kilka jego skrzydlatych myśli. Zarząd jednego z ogrodów działkowych skierował do niego pismo, w którym wskazuje, że na terenie ogrodu wzniesiono przynajmniej 80 nielegalnych budynków (to zdaje się są samowole budowlane) i nielegalnie w nich zamieszkują ludzie. Zadanie jakie ma do wykonania inspektor Łukaszewski jest bardzo proste – o czym pisze nawet dziennikarz Żytnicki –
jeśli stwierdzi, że budynek na działce jest za duży może nakazać zmniejszenie go lub rozebranie, jeśli zaś ustali, że na działce mieszkają ludzie, może nakazać przywrócenie funkcji rekreacyjno-wypoczynkowej, co w praktyce oznacza
nakaz wyprowadzki.
Gdyby mieszkańcy nie zastosowali się do nakazu wyprowadzki, co znając ich stosunek do prawa, a prawa własności w szczególności, jest bardzo prawdopodobne, to
inspektor może ukarać ich mandatem, a ostatecznie doprowadzić do wyegzekwowania decyzji poprzez
dokonanie eksmisji. Inspektor Łukaszewski mówi jednak, że nie wyobraża sobie usuwania nikogo siłą.
W przypadku do prywatnych właścicieli jest bezwzględny i nakazuje ich aresztowanie, gdy w budynku przewróci się ścianka z dykty, „lokatorzy”, „działkowcy”, Romowie i anarchiści, mogą stawiać dwupiętrowe budynki bez żadnego pozwolenia, a inspektor nie zamierza wyciągać z tego tytułu żadnych konsekwencji. Jego stwierdzenie, że gdyby jego podwładni mieli skontrolować wszystkie poznańskie ogrody działkowe, to zajęłoby im to kilkanaście lat, świadczy to dobitnie o tym, że inspektor
nie potrafi albo nie chce skutecznie wypełniać swoich obowiązków. Rodzi się zatem oczywiste pytanie:
Czy Pan Paweł Łukaszewski się do tej roboty po prostu nadaje?
Informacja: Zły Lokator nie posiada poglądów politycznych.Zły Lokator stoi na straży świętego prawa własności. Zawsze.To nasza siła nie nasza słabość.Uczciwi urzędnicy miejscy i mieszkańcy Poznania! Stronawww.zlylokator.eu powstała właśnie dla Was! Informujcie anonimowoZłego Lokatora o patologii zżerającej nasz Poznań, o raku który toczyto miasto o łapówkach i nieprawidłowości wszelkiej maści. Dyskrecjagwarantowana. kontakt: zlylokator@gmail.com
Lepsza altana... chętnie ją wezmę i zapłacę nawet 2x tyle czyli 80tys. zł