Trudno recenzuje się literaturę,
która ma zatwardziałych zwolenników i tylu tak samo zatwardziałych
przeciwników. Trudno pisze się o książkach, co do których wiadomo, że ani
jedni, ani drudzy nie są w stanie zmienić swoich zapatrywań. Krótko
mówiąc, takie pozycje albo się kocha, albo nimi się gardzi.
Stephen Clarke jest w Polsce znany wielu z lekkich
i dowcipnych – ale z morałem – opowieści z cyklu „Merde”, o życiu niejakiego Paula Westa –
o którym zarozumiali Francuzi mówią „Pol
Wesss” – Brytyjczyka żyjącego we Francji i opisującego swe przygody,
Francję i Francuzów ze swojej brytyjskiej perspektywy.
Ileż tam uszczypliwości, ile drwin z zarozumialstwa
Francuzów – choć to wszystko jest osładzane ogromną dozą sympatii dla nich –
ileż złośliwości!
Seria opowieści o przygodach Paula Westa liczy sobie
sześć tytułów, bo właśnie wyszła kolejna: „Merde
w Europie” – kontynuacja przygód lekko ciamajdowatego Brytyjczyka, tym
razem w Brukseli na usługach europosłanki … z Francji!
Opowieść ta dzieje się w cieniu Brexitu, który – jak
wszystkim wiadomo – skończył się wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii
Europejskiej. „Merde w Europie”
nie jest żadną political fiction, żadną „historia alternatywną”. Wydawałoby
się, że nie da się w takim wypadku napisać nic zaskakującego, a jednak…
Stephen Clarke mistrzowsko poprowadził zgrabną,
parasensacyjną opowieść, obfitującą w zaskakujące zwroty akcji. Na osnowie
kryzysu politycznego Unii pokazał obłudę świata polityki, wplótł recenzję
polityki francuskiej i brytyjskiej, i wszystko to okrasił nieznośnym humorem,
o którym wiemy, że jest bardziej kąśliwy niż niejedna nadęta uwaga. A
rodzimi krytycy UE dodatkowo będą mieli używanie z powodu prześmiewczej oceny
polityki unijnej.
Myślę, że poza dominującą lekkością opowieści o
przygodach Westa we Francji i Brukseli właśnie cierpka celność ocen
wystawianych politykom jest dodatkowym walorem książki.
Stephen Clarke
Merde w Europie
WAB 2017 
|